Autor Wiadomość
Iza
PostWysłany: Pon 11:26, 12 Lis 2007    Temat postu:

ja jestem be buuu ja nie jestem beee to Ty jesteś bebe xD
Ławol
PostWysłany: Śro 19:20, 31 Paź 2007    Temat postu:

;]
knopers
PostWysłany: Wto 16:30, 30 Paź 2007    Temat postu:

Więcej to już się nie dało Sad
Kostek
PostWysłany: Pon 21:46, 29 Paź 2007    Temat postu:

Jezu knopers więcej sie nie dało no bez przesady Razz Ale chociaż dobrze że coś przynajmniej na tym forum jest nawet takie rzeczy ja II Wojna Światowa Razz
knopers
PostWysłany: Pią 15:18, 26 Paź 2007    Temat postu:

Na całym 7-kilometrowym pasie wybrzeża Juno żołnierze wykazywali się niesamowitym bohaterstwem i odwagą. Sierżant Sieg Johnson pamięta, jak jeden z jego kolegów został ranny w brzuch i w nogi, a mimo to, zaraz po wyjściu na brzeg ruszył na bunkry. "Zastrzelił jednego Niemca, drugiego złapał rękami za szyję. Udusił go, a potem sam umarł z powodu odniesionych ran. Kiedy go znaleźliśmy, nadal trzymał Niemca za gardło". Inny przykład- znajdujący się na przedzie pluton zatrzymał się przed zasiekami z drutu kolczastego, a próba wysadzenia ich ładunkami wybuchowymi nie udała się. Jakiś żołnierz rzucił się na druty tak, by inni mogli przejść po jego plecach. Johnson widział także ludzi czołgających się między zasiekami i przez pola minowe, by dostać się blisko bunkrów i zaatakować je granatami.

Oprócz tak widocznych przykładów męstwa, na Juno zdarzały się też mało chlubne sytuacje. Kierowca czołgu, sierżant Ronald Johnson, po wydostani się ze swoją maszyną na brzeg był przerażony, gdy okazało się, że musi jechać po ciałach zabitych i rannych żołnierzy piechoty kanadyjskiej. Opowiadał później: "Trzeba było o tym nie myśleć, zapomnieć. Była tylko jedna droga naprzód". Po przejechaniu większego odcinka plaży, dowódca załogi kazał Johnsonowi skręcić w lewo. "Spojrzałem w tamtą stronę i powiedziałem <>". Dowódca zapytał dlaczego, na co sierżant odpowiedział: "Dzisiaj nie będę już więcej jechał po własnych kolegach".

Następne rzuty nie napotkały już na takie trudności i w ciągu godziny na plaży zrobiło się nienaturalnie spokojnie. Wielu żołnierzy lądowało z przewieszonymi rowerami, które były w następnych godzinach i dniach bardzo pożądanym środkiem lokomocji. Forsowali wał i kierowali się w głąb lądu, zajmować osady i skrzyżowania. Do godziny 12.00 na brzegu znalazła się cała 3. DP. Tymczasem żołnierze z pierwszego i drugiego rzutu wdarli się w gąszcz uliczek i zabudowań, tocząc ciężkie walki uliczne. Żołnierze 48. Commando Morskiego utorowali sobie walką drogę przez St. Aubin-sur-Mer i skręciwszy na wschód, szli wzdłuż wybrzeża. Mieli wyjątkowo trudne zadanie. Juno leżała 7 mil od plaży Sword i aby zamknąć tą lukę i połączyć obie plaże, komandosi musieli iść forsownym marszem w kierunku Sword. Tymczasem, naprzeciw im szło 41. Commando ze Sword. Po kilku godzinach obie jednostki miały się połączyć. Tak było wg. planów, jednak komandosi napotkali po drodze na problemy. 48. Commando wdało się w walki uliczne w ufortyfikowanym mieście Langrune, nie mogąc się przebić. Ulice zawalone były barykadami, drutem kolczastym, zaminowane. Każdy dom był fortecą z grubymi, betonowymi ścianami. Bez wsparcia sprzętu ciężkiego komandosi utknęli.

Tymczasem pułk Regina Rifles i 6. Pułk Pancerny wdarł się do Courseulles. Napotkano liczne bunkry i ogień moździerzy. Z kolei w Bernieres jedna z kompanii straciła 60 ludzi, starając się obejść i uciszyć nieuszkodzony bunkier. Niemniej w ciągu godziny-dwóch w obydwu miejscowościach stłumiono wszelki opór. Podobnie jak na Omaha, stanowiska obronne, uważane przez atakujących za wyeliminowane, były ponownie obsadzane po przejściu Kanadyjczyków. Korzystając z systemu połączonych transzei, obrońcy wracali na porzucone stanowiska i ponownie otwierali ogień. Walki uliczne, czasem bardzo zaciekłe, czasem jednak sporadyczne, trwały przez cały dzień. Oddziały kanadyjskie uporały się z oporem w St. Aubin dopiero o godzinie 18.00.

Sierżant Stanley Dudka miał wg. planu wraz z Pułkiem Górali Północnej Nowej Szkocji zając Carpiquet- lotniska położonego nieopodal przedmieść Caen, 15 km w głąb lądu. Z wielu powodów "górale" nie zdołali dotrzeć tak daleko, nawet nie udało im się zbliżyć do lotniska. Było to spowodowane zaciekłą obroną plaż i dalej położonych terenów. Ponadto żołnierze mieli tendencje do plądrowania mijanych domostw, co tylko potęgowało opóźnienie. Dudka wspomina: "W tamtym czasie czołgi [z 6. Pułku Pancernego] znacznie nas już wyprzedziły. Spowodowane było to niecierpliwością Kanadyjczyków, aż rwących się do walki". Kiedy jego jednostka znalazła się w połowie drogi do Carpiquet, dochodziła godzina 20.00. Zgodnie z rozkazem przerwali marsz i okopali się na noc w oczekiwaniu na spodziewany kontratak pancerny Niemców. Na zachodzie Kanadyjski Pułk Szkocki zdołał przedrzeć się 10 km w głąb lądu i połączyć się z brytyjską 50. DP w Creully. Oprócz tego, na całym pasie Juno niemal żadna jednostka nie zrealizowała postawionych zadań. Niemal, bo jedyną taką jednostką był właśnie 6. Pułk Pancerny, w którym służył sierżant Gariepy. Co więcej, 6. Pułk był jedyną jednostką w całych siłach inwazyjnych, która zrealizowała pierwotnie postawione cele, a nawet posunęła się dalej. Żołnierze porucznika McCormicka ze Szwadronu C przecięli szosę Caen-Bayeux, i posuwali się dalej, mijając bez rozkazu Brettville l'Orgueilleuse, docierając niemal do Carpiquet. Piechota jednak nie była w stanie za nimi nadążyć, więc czołgi musiały wycofać się na noc na pozycje zajmowane przez piechotę. Wkrótce grenadierzy z dywizji pancernej SS "Hitlerjugend" obsadzili stanowiska na lotnisku i Kanadyjczycy musieli walczyć ponad 4 tygodnie, by ich stamtąd wyprzeć.

Podsumowując, Kanadyjczykom nie udało się zrealizować celów wyznaczonych na D-Day. Przyczyn było kilka, ale najważniejszą było to, że zadania zaplanowano z przesadnym optymizmem, zwłaszcza w stosunku do żołnierzy, biorących pierwszy raz udział w walce. Z powodu pogody nastąpiły opóźnienia w desancie na brzeg. Dotarcie do plaży było utrudnione przez wysokie fale i przypływ, a same przeszkody wodne były znacznie groźniejsze, niż przypuszczano. W dodatku silne bombardowanie z powietrza okazało się zupełnie chybione, a jedynie uprzedziło obrońców o zbliżającym się desancie. Podobnie jak na innych plażach, na Juno również ciągły napływ pojazdów spowodował zatory. W konsekwencji uderzenie straciło początkowy impet. Obrona, jaką przełamali Kanadyjczycy jest porównywana do tej z Omaha. Alianci ruszyli w głąb lądu, lądowanie na plaży dobiegło końca.
knopers
PostWysłany: Wto 17:44, 16 Paź 2007    Temat postu:

Lądowanie oddziałów szturmowych piechoty poprzedził jednak desant saperów i oddziałów inżynieryjnych, których zadaniem było rozbrajanie groźnych dla barek desantowych min i wysadzanie w powietrze zapór. Dochodziła godzina 8.00. Pierwsze barki desantowe z rzutem szturmowym zaczęły opuszczać rampy. Kanadyjczycy zaczęli przedzierać się przez wodę, między zaporami, by dostać się do plaży. Niemcy otworzyli ogień. Snajperzy i obsługa moździerzy celowali w żołnierzy lądujących w pierwszej fali szturmowej. Dookoła padające kule wzbijały fontanny wody. Glenn Dickin wspomina, że ok. pół mili od brzegu niemieckie kule zaczęły grzechotać o burty barki i gwizdać nad głową. Gdy kilkanaście minut po 8.00 opuszczono rampę, trzymając wysoko nad głową karabin, Glenn wbiegł w wodę po pas tak szybko, na ile pozwalało mu dodatkowe 40 kg ekwipunku, i zaczął brnąć w stronę plaży. Ludzie przewracali się w wodzie i padali na piasek. Widział, że kilka czołgów zostało już wyeliminowanych z walki, stały nieruchomo i nie strzelały. Z kolei kuzyn Gordona Browna, Doug, leżał ranny na piasku. Spośród 120 żołnierzy kompanii A, 85 zginęło bądź odniosło rany. Gordon widział mnóstwo ciał rozrzuconych po całej plaży. Wielu piechurów korzystało ponadto z osłony, jaką dawały pancerze czołgów, co przyczyniło się w dużym stopniu do zmniejszenia strat wśród piechoty.

Żołnierze z 48. Commanda Morskiego także dostali się pod silny ogień karabinów maszynowych i moździerzy, jeszcze będąc na łodzi. Dla większości żołnierzy najtrudniejszą częścią tego ataku okazały się przeszkody. A kiedy już przedostali się przez urządzenia obronne, napotykali wzdłuż pokrytej lejami plaży zaciekły, a na niektórych odcinkach znacznie lżejszy opór. Wzdłuż całej Juno Kanadyjczycy ponosili straty. Z trzech plaż brytyjskiej 2. Armii, ta okazała się najbardziej krwawa. W samym środku tego zamieszania kobziarze z Kanadyjskiego Pułku Szkockiego grali bez przerwy na kobzach. Grali od opuszczenia portu w Anglii, grali na okrętach desantowych i w ogniu walki. Kapral Robert Rogge z piechoty, wspomina: "To było coś. Kiedy brnąłem przez wodę do brzegu, słyszałem kobziarzy grających <> na okręcie za nami i to naprawdę zagrzewało do walki". Z kolei szeregowy Levers z Kanadyjskiego Pułku Szkockiego, tak zapisał w dzienniku pierwsze chwile na Juno: " Woda sięgała nam do pasa, a czasem nawet do piersi. Brnęliśmy do brzegu i był to dość wolny marsz. Dopadliśmy brzegu, a wtedy karabiny maszynowe zmusiły nas do zwariowanego tańca przy przebieganiu przez plażę". Ogólnie patrząc sytuacja była podobna do tej z Omaha.

Naprzeciwko miasteczek Bernieres i St. Aubin-sur-Mer żołnierze z kanadyjskiej 8. Brygady i 48. Commando dostali się pod ciężki ogień. Jedna z kompanii straciła w ataku połowę ludzi. Chociaż walka była zawzięta, Kanadyjczycy wydostali się z plaż Bernieres-St. Aubin w niecałe pół godziny, po czym ruszyli w głąb lądu. W innych miejscach kanadyjska piechota również zaczęła forsować wysoki wał nadmorski, pola minowe i zasieki. Z kolei czołgom zatrzymanym przez głębokie rowy przeciwczołgowe, przyszły z pomącą wyspecjalizowane maszyny AVRE. Do ich zadań należało zasypywanie rowów, rozminowywanie pól za pomocą "krabów", czy też stawianie mostów inżynieryjnych.
knopers
PostWysłany: Pon 18:10, 15 Paź 2007    Temat postu:

Desant na Juno (ciąg dalszy)

Niecałe 3 km od plaż, czołgi kanadyjskiego 6. Pułku Pancernego dostały rozkaz natychmiastowego zjazdu do wody. Czołg sierżanta Leo Gariepy'ego ze szwadronu B pierwszy zjechał po rampie. Chwilę potem uwagę Gariepy'ego zajmowało przede wszystkim utrzymywanie maszyny na powierzchni, co wymagało zarówno zimnej krwi, jak i umiejętności. Konstrukcja z płótna żaglowego i wsporników czołgów DD, która utrzymywała je na wodzie, była dość krucha, tak więc należało płynąć z falą a nie przeciw niej, co mogło doprowadzić do zniszczenia konstrukcji w całości. Wszyscy dowódcy czołgów znaleźli się w sytuacji Gariepy'ego, tak więc sformowanie szyku bojowego było niewykonalne, tak jak i nawet sterowanie ku wyznaczonym miejscom. Gariepy wspomina: "Z 18 czołgów DD, które miały być wodowane, udało mi się posadzić na wodzie 14. (…) Ja i trzej inni moi ludzie nie umieliśmy pływać, co zwiększało jeszcze naszą determinację, by dotrzeć do plaży, wbrew przeciwnościom żywiołów. (…)". Tak rozpoczęła się inwazja na plaże Juno.

Niemcy zaczęli strzelać do czołgów, które bardziej przypominały łodzie z płótna, niż pancerne kolosy. Kule z karabinów maszynowych tworzyły liczne dziury w płótnie, przez które wlewała się woda. Pompy pracowały bez przerwy. Dokładnie o 7.30 czołg sierżanta Gariepy'ego dopłynął do plaży, a załoga zrzuciła konstrukcję płócienną. Ogień z karabinów maszynowych ustał niemal momentalnie, prawdopodobnie dlatego, że Niemców zupełnie zaskoczył widok czołgu wyłaniającego się z morza. Załoga czołgu, korzystając z zamieszania, ruszyła między zaporami w stronę bunkrów. Za nimi jeszcze 9 maszyn walczyło z falami, usilnie płynąc w stronę brzegu. Przed nimi żołnierze niemieccy porzucali w popłochu pozycje i gniazda kaemów i uciekali. Wkrótce 8 z dziewięciu czołgów dopłynęły do plaży, lecz 3 ugrzęzły w miękkim gruncie na linii wody. Tak więc zadanie przewidziane dla 18 maszyn, musiało wykonać 6 czołgów. Zaczęły nadciągać pierwsze barki płaskodenne z piechotą.
knopers
PostWysłany: Pon 16:18, 15 Paź 2007    Temat postu:

ty milutka...
ty jesteś be
knopers
PostWysłany: Pon 16:18, 15 Paź 2007    Temat postu:

ty milutka <wysmiewacz>
ty jesteś be
Iza
PostWysłany: Pon 10:34, 15 Paź 2007    Temat postu:

ha no widzisz jestem milutka:p
knopers
PostWysłany: Nie 18:03, 14 Paź 2007    Temat postu:

ale jesteś Sad
Iza
PostWysłany: Nie 16:11, 14 Paź 2007    Temat postu:

ha i tak nie przeczytam bo juz to czytałam w innym temacie:P
knopers
PostWysłany: Nie 9:43, 14 Paź 2007    Temat postu:

pytanie...
pewnie że musisz Smile
Iza
PostWysłany: Sob 21:53, 13 Paź 2007    Temat postu:

musze to czytac?
knopers
PostWysłany: Sob 19:19, 13 Paź 2007    Temat postu:

Company of Heroes Opposing Fronts

Dostępna w sprzedaży: od 18 października 2007
Sugerowana cena wydawcy: 79,90 zł
Gatunek: strategia / czas rzeczywisty / historyczna
Kategoria wiekowa: od 18 lat
Wersja językowa: kinowa (polskie napisy)
Nośnik i ilość: 1 DVD


OPIS I CECHY:Kompania Braci: Na linii frontu to samodzielny dodatek do znakomicie przyjętej strategii czasu rzeczywistego Company of Heroes. Zrealizowane z niezwykłym rozmachem rozszerzenie w niczym nie ustępuje podstawowej wersji gry. Zawartość tego ogromnego projektu jest prawie dwa razy większa niż hitu sprzed roku! Deweloperzy nie dość, że wprowadzili do gry dwie nowe armie, to przygotowali również dwie zupełnie nowe, rozbudowane kampanie dla pojedynczego gracza. Jedną ze stron konfliktu będą silnie opancerzone i uzbrojone jednostki brytyjskie. Ta armia przypadnie do gustu wszystkim graczom, którzy preferują taktykę defensywną. Stronę niemiecką reprezentować będą elitarne oddziały pancerne złożone ze słynnych wozów bojowych - Tygrysów i Panter. W pierwszej kampanii gracze poprowadzą do boju brytyjską 2. Armię i wezmą udział w bitwie o Caen w Normandii. Kampania niemiecka skupi się z kolei na obronie mostów na Renie podczas operacji Market Garden - największym w historii II Wojny Światowej powietrznym desancie, który alianci przeprowadzili na terenie okupowanej Holandii.

1.Dwie nowe armie i kampanie! Stań do walki w kluczowym momencie II Wojny Światowej!
Walcz o wyzwolenie okupowanej Francji! Obejmij dowództwo brytyjskiej 2. Armii podczas inwazji w Normandii.
3.Broń przepraw na Renie stawiając czoła alianckim komandosom lądującym w Holandii. Niemiecka obrona potrzebuje dowódcy!
4.Przystąp do sieciowej rozgrywki z posiadaczami podstawki - na polu walki znajdą się aż cztery różne armie!
5.Sprawdź swoje zdolności przywódcze w obliczu zmiennych warunków pogodowych, które wpływają na zachowanie i mobilność jednostek.
6.Ciesz się usprawnionym system Sztucznej Inteligencji, odpowiadającym zarówno za działania jednostek wrogich, jak i sojuszniczych.
7.Nie masz podstawowej wersji gry? Żaden problem! Kompania Braci: Na linii frontu jest w pełni samodzielnym dodatkiem.
8.Ciesz się profesjonalną, kinową polską wersją językową przygotowaną przez firmę CD Projekt.

WYMAGANIA SPRZĘTOWE:Procesor Intel Pentium / AMD Athlon XP 2.0 GHz, 512 MB RAM, karta graficzna 64MB zgodna z DirectX 9.0c obsługująca technologię Pixel Shader 1.1, karta dźwiękowa zgodna z DirectX 9.0c, 6.5 GB wolnego miejsca na dysku twardym (zalecamy pozostawienie 1 GB wolnego miejsca na dysku twardym po instalacji gry), Windows XP / Vista

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group